A wiec jak to wszystko wygladalo?
W domu panny mlodej od wczesnego rana zaczely sie liczne ceremonie. Nad wszystkim piecze sprawowal kaplan, najpierw modlitwy, pobogloslawienie sari, w ktorym panna mloda miala przystapic do slubu, blogoslawienstwo rodzicow (w tym przypadku dziadkow, poniewaz ojciec panny mlodej zmarl kilka lat wczesniej). W ceremoniach odbywajacych sie w domu uczestnicza najblizsi krewni, glownie kobiety.
Po pierwszej czesci ceremonii wszyscy udali sie na serwowane przez firme cateringowa sniadanie. Potem nastapila druga czesc ceremonii, panna mloda musiala przebrac sie w zwykle sari, obok niej zostala posadzona kilkuletnia dziewczynka, gdyz jak mi wytlumaczono, tego dnia panna mloda nie powinna siedziec sama. Nastepnie odbywalo sie poblogoslawienie panny mlodej i towarzyszacej jej dziewczynki przez czlonkow rodziny. Kazdy podchodzil i kolejno nabierajac palcami olej kokosowy, ghee (sklarowane maslo), kurkume smarowal nimi twarz i rece panny mlodej, potem sypal na glowe odrobine suchego ryzu i na koniec nanosil palcem czerwony barwnik miedzy brwiami panny mlodej. I tak coraz bardziej umazana i potargana siedziala panna mloda, a obok niej coraz mniej zadowolone dziecko, gdy tym czasem fotograf nie przerywal swojej pracy nawet na chwile (urocze;).
Po tej ceremonii siostra panny mlodej, ktora nas goscila, stwierdzila, ze ja i Oni (koreanka rowniez z couchsurfingu, znajoma mojego gospodarza, takze zaproszona na wesele) koniecznie musimy miec malunki henna na dloniach, i specjalnie z naszego powodu sprowadzila dwie profesjonalnie zajmujace sie mehendi kobiety. Samo nanoszenie henny zajelo moze z 10 minut, nastepnie trzeba bylo czekac godzine, zeby wszystko wyschlo i dla lepszego utrwalenia.
W tym czasie odbywala sie kolejna czesc ceremonii z panna mloda, ktora dziekowala najblizszym czlonkom rodziny wreczajac im poblogoslawione podczas modlitw owoce (w tym przypadku byly to banany wreczane na lisciu. Nastepnie podano lunch, i nadeszla w koncu takze chwila na odpoczynek, kiedy to praktycznie wszyscy zgromadzeni udali sie na popoludniowa drzemke. My (ja, Oni, nasz gospodarz z CS oraz kilkoro znajomych panny mlodej i jej siostry) w tym czasie wybralismy sie na poszukiwanie prezentu dla panstwa mlodych. Skonczylo sie na ozdobnym wazonie, zegarze sciennym i obrazku z bogiem Ganesh. Po zakupach takze mielismy chwile na odpoczynek, dziewczyny oczywiscie odpowiednio ktorsza, wiadomo z jakich wzgledow;)
Po drzemce zaczelo sie Wielkie Szykowanie, przymierzanie sari, ktore na te okazje pozyczyla nam siostra panny mlodej, czesanie, kapanie, malowanie. Zeby po jakichs dwoch godzinach w koncu udac sie do ogromnej sali, w ktorej odbywala sie wlasciwa ceremonia zaslubin. Sala wygladala na zdolna pomiescic okolo tysiaca osob, jak sie pozniej okazalo na wesele przybylo okolo 1900! gosci z planowanych 2500!! (przerazajace liczby). Panstwo mlodzi prawie przez caly czas znajdowali sie na specjalnie udekorowanej scenie, w towarzystwie najblizszych czlonkow rodziny oraz dwoch kaplanow prowadzacych ceremonie. Ciezko opisac dokladny przebieg ceremonii, zreszta nie wydawala sie ona w tym wszystkim najwazniejsza, wiekszosc gosci po zlozeniu zyczen mlodej parze i wreczeniu prezentow, udawala sie do sasiedniej sali, w ktorej serwowana byla kolacja. Ciezko bylo sie zdecydowac co z tego wszystkiego wybrac, wiec w koncu skonczylo sie na tym, ze sprobowalam prawie wszystkiego:D Po kolacji spora czesc gosci opuscila wesele.
A wtedy wlasciwie rozpoczely sie wlasciwe ceremonie, podczas ich pierwszej czesci panna mloda miala na sobie poswiecone wczesniej tego dnia zielone sari, przed przystapieniem do ostatnich ceremonii musiala przebrac sie w sari, ktore powinno byc choc w czesci biale (tym razem bylo to kremowe sari). Im blizej konca, tym luzniejsze stawaly sie obrzedy, kaplan zartowal caly czas pomiedzy slowami modlitw i blogoslawienst. W ogole jedna z najwiekszych roznic pomiedzy polskim weselem a hinduskim, (oprocz oczywiscie braku obecnosci alkoholu;) wydalo mi sie to, ze w Indiach ludzie podczas ceremonii potrafia sie dobrze bawic, sa one jakby czescia zabawy, mimo, ze ludzie tu sa wyjatkowo religijni nie odnosza sie do wszystkiego z taka powaga, jak ludzie w Europie. U nas najpierw jest czas na powazne zachowanie i powazna ceremonie w kosciele, potem przychodzi czas na zabawe. Tutaj wszystko mamy jednoczesnie.
I tak po ostatnich ceremoniach, ktore trwaly gdzies do 21.00, okazalo sie, ze to koniec wesela, zadnego tanca, zadnej zabawy, ale tez zero niedobitkow pod stolami i zadnych rozrob. Podobno wszystko zalezy od tradycji, ktora dana rodzina kultywuje, a tance i spiewanie, ktore mozna zobaczyc w bollywodzkich filmach typowe sa dla polnocnych Indii.