Poja podroz zatoczyla kolo, po raz drugi znalazlam sie w Delhi. Tym razem przyjechalam, zeby zobaczyc sie z Kasia po tym jak wrocila z Pakistanu i zanim wroci z powrotem do Polski. Poniewaz tym razem wiedzialam juz czego sie spodziewac, moj powrot odbyl sie bez wiekszych wrazen. Za to podroz byla dosyc meczaca, bo pomimo, ze mialam miejsce lezace w autobusie (pojedyncza kabina z Amritsaru, 500Rs, autobus odjezdza o 22, na miejscu teoretycznie jest o 6, w praktyce roznie z tym bywa;) to cala noc padal deszcz, i jak w kazdym autobusie tutaj, podczas deszczu lepiej nie znajdowac sie blisko okna, chyba, ze ktos jest fanem chinskiej tortury z kroplami wody nieustannie kapisacymi na nasza glowe;) Ja nie bardzo przepadam za tymi klimatami, takze fakt, ze ponad polowa lozka byla przemoczona od ciagle kapiacej wody, i ze za kazdym razem kiedy zasnelam budzila mnie wieksza ilosc spadajacych nagle kropel czy to na moja glowe, ramie, czy noge, sprawilo, ze podroz nie nalezala do najprzyjemniejszych.