Kilka miesiecy przed wyjazdem z Polski dowiedzialam sie o tym wydarzeniu na granicy pomiedzy Indiami i Pakistanem i stwierdzilam wtedy, ze koniczenie musze to zobaczyc. Kazdego dnia o godzinie 17.30 latem (zima godzine wczesniej) setki hinduskich obywateli udaja sie do Atari, zeby uczestniczyc w ceremonii zamkniecia granicy. Wydarzenie jest na tyle popularne, ze tuz przy bramach zamykajacych granice, po obu ich stronach, specjalnie wybudowano trybuny. Wspolne taksowki odjezdzaja okolo 16 spod Zlotej Swiatyni (100Rs podroz tam i z powrotem) i razem z rzesza riksz i autobusow kieruja sie w strone Attari. Po przyjezdzie na miejsce nalezy zostawic swoje torby, plecaki, reklamowki (oczywiscie za drobna oplata - 30rs) u pana, ktory wszystkim ma sie zaopiekowac, i ktory pyta takze czy na pewno zabralismy ze soba wszystkie kosztownosci. Nastepnie bierzemy udzial w pochodzie setek ludzi zmierzajacych w strone granicy, a czasem wrecz biegnacych.
Bycie bialym turysta czesto bywa meczace, ale w tym przypadku jest wielka zaleta, kiedy ktorys z wojskowych wypatrzy nas w tlumie skieruje nas w strone sekcji dla VIPow, gdzie unikajac niewyobrazalnych tlumow oblegajacych ogolne trubuny, znajdziemy spokojnie miejsce, zeby usiasc. Grozni panowie w mundurach sprawnie kieruja ludzi na miejsca i dbaja o porzadek. Ceremonia zaczyna sie sztafeta hinduskiej mlodziezy z roznych szkol, w te i z powrotem biegaja parami hinduskie dziewczyny i chlopcy na zmiane, trzymajac wspolnie duza flage Indii i strajac sie biec najszybciej jak potrafia. Nastepnie na srodek wychodzi wysoki hindus, ktory ma za zadanie zachecac tlum do okrzykow i wiwatow. Za kazdym razem kiedy krzyczy: "Hindustan", tlumy odkrzykuja: "Niech zyje". Muzyka gra glosno, ludzie krzycza i wiwatuja, robia pamiatkowe zdjecia, na srodek pomiedzy trybunami wychodza hinduskie dziewczyny, ktore tancza w rytm muzyki. Impreza rozkreca sie. Po pewnym czasie ludzie wracaja na miejsca. Zaczyna sie wlasciwa ceremonia. Najpierw przez plac wiodacy do bramy dzielacej granice przemaszerowywuja niesamowicie szybkim krokiem, dumnie wyprostowane dwie hinduski, kobiety zolnierze. Nastepnie kolejno kilkoro zolnierzy w wersji meskiej. Potem odbywa sie cala seria dziwnych marszy, salutowania, wymachiwania rekami, maszerowania pod brame w tak szybkim tepie, ze az dziwne wydaje sie, ze zolnierze sie nie potykaja. W miedzyczasie "wodzirej" imprezy wielokrotnie zacheca tlumy do wznoszenia okrzykow. Kroki zolnierzy staja sie coraz dziwniejsze, przydreptuja w miejscu, cofaja sie, zeby zaraz potem stawiac kroki wymachujac nogami tak wysoko, ze zaczynamy obawiac sie czy nie kopna sami siebie w glowe. Po kilkunastu minutach paradowania w ten sposob i kilkukrotnym zamykaniu i otwieraniu podwojnej bramy (kazda strona ma swoja wlasna brame) nadchodzi najbardziej uroczysty moment ceremonii, czyli zdjecie flag. Ekscytacja tlumu siega zenitu, wiele osob nie wytrzymuje i wstaje ze swoich miejsc, lub probuje ukradkiem przedostac sie do pierwszych rzedow, zeby po chwili zostac upomnianym przez surowego zolnierza pilnujacego trybun. W koncu wszyscy wstaja, zeby uczcic flage, ktora razem z Pakistanska flaga w niemal idealnej synchronizacji powoli zostaja sciagniete. Doslownie moment pozniej jeden z zolnierzy bierze lancuch przyczepiony do latarni na wysokosci sekcji VIPow i przeciaga go na druga strone. Sekcja VIPow i zagranicznych turystow powoli pustoszeje, ludzie udaja sie pod sama granice zrobic pamiatkowe zdjecie, lub pstryknac fotografie ubranego w czerwony mundur, czerwony turban z przyczepionym wachlarzem na czubku glowy zolnierza (calosc sprawia wrazenie jakby zolnierz probowal upodobnic sie do pawia;p). W tym samym czasie tlumy z trybun dla ogolu spiesza w strone lancucha, gdzie zostaj zatrzymani i w niesamowitym scisku stoja i krzycza, najpierw sa to okrzyki w stulu "Niech zyja Indie" potem najprawdopodobniej okrzyki obrazajace Pakistan. Najwiecej w tym tlumie widac zapalczywych mlodych hindusow ubranych w identyczne szkolne koszulki, na ich twarzach mozna dostrzec niesamowite zangazowanie i silne emocje.
Ceremonia skonczona. Pozostaje tylko przebic sie przez tlum, odnalezc stoisko, przy ktorym zostawilo sie swoje rzeczy a nastepnie taksowke. ktora sie przyjechalo na miejsce, wbrew pozorom nie jest to takie trudne pomimo calego tlumu, poniewaz jako biali turysci rzucamy sie w oczy do tego stopnia, ze srednio po 5 sekundach zwsze znajdzie sie ktos, kto bedzie wiedzial, gdzie nas zaprowadzic.
Polecam obejrzec filmiki na Youtube. Wystarczy wpisac "Closing border ceremony Wagah" lub "Wagah border". Fani "Ministerstwa Glupich Krokow: Monty Pythona znajda pewnie kilka podobienstw;)