Dotarlysmy w niedziele rano, po dosyc meczacej podrozy z Leh. Autobus, ktorym jechalysmy oklejony byl z przodu i z tylu napisami "Super deluxe" i mimo, ze nie nazwalabym go luksusowym, okazal sie calkiem wygodny. Niestety droga (a wlasciwie brak drogi), po ktorej jechalismy sprawila, ze ciezko bylo zasnac nawet po 12 godzinach podrozy, ze wzgledu na wyboje, przez ktore czlowiek doslownie wyskakiwal w powietrze;P No ale dotarlysmy bez przeszod, w autobusie przezylam szok, kiedy okazalo sie, ze sa w nim az 3 osoby z Polski oprocz mnie:) Do tego dwie dziewczyny studiujace weterynarie! Porozmawialysmy przez chwile, dziewczyny pracowaly jako wolontariuszki w schronisku i w klinice w Delhi, ale nie byly tym zbyt zachwycone.
Z dworca odebral nas Bilal, kuzyn przyjaciela Nadji, ktora poznala go na studiach medycznych. W sumie spedzilysmy w duzym, aczkolwiek obecnie dosyc opustoszalym domu Kasmirskiej rodziny 4 dni. Oprocz kuzyna, mieszka tam jego mama i babcia Hayata (przyjaciela Nadji). Od samego poczatku czulam sie tam jakbym byla w odwiedzinach u babci:) Na dodatek mialysmy wielkie szczescie i moglysmy wybrac sie z rodzina, u ktorej mieszkalysmy na 2 dzien Kashmirskiego przyjecia weselnego. Pisze o drugim dniu, bo wesela tutaj trwaja srednio...7dni! 2 dzien polegal na tym, ze zbieraja sie tlumy ludzi (okolo kilkuset osob) po czym siadaja w wielkim namiocie najpierw mezczyzni, a kiedy skoncza kobiety, gdzie przechodza przez katusze... Tortury polegaja na tym, ze obiad sklada sie 1 kilkunastu miesnych potraw. Cztery osoby siadaja dookola wielkiego talerza z chyba 2 kg ryzu, po czym srednio co 5 min przychadza kolejno mezczyzni, ktorzy dokladaja kolejne i kolejne potrawy. Trzeba sie spieszyc, lub jesli ktos nie jest w stanie tyle zjesc (a mysle, ze nie ma osoby, ktora bylabny w stanie;) moze wziac wszystko czego nie zje na wynos;) Panna mloda siedzi na specjalnym miejscu, ubrana w piekna ale niesamowicie ciezka od ozdob suknie. Warto bylo to zobaczyc, ale po tym wszystkim nie moglam nawet myslec o miesie;)
Wczoraj wieczorem przenioslysmy sie do domu na lodce, ktore sa tutaj bardzo popularnym turystycznym noclegiem. W miescie jest duze jezioro Dal, na ktorym to unosza sie setki, a nawet tyusiace pieknie zdobionych, drewnianych lodek. Poniewaz obecnie konczy sie sezonudalo nam sie znalezc lodke za 700Rs z podwojnym pokojem z lazienka, sniadaniem i kolacja dla dwoch osob.
Jutro rano Nadja leci do Armitsaru, wiec bedziemy musialy sie rozstac. Ja jade do Jammu, potem do Chamby. Niestety ni bylo dla mnie miejsca na kursie medytacji w McLeod, ale obecnie zastanawiam sie nad zrobieniem tego kursu w Hoshiarpur od 12.09, gdzie nie ma tak duzego problemu z wolnymi miejscami.