Nadal jestem w Delhi, powoli probuje sie przyzwyczaic do wszystkiego co sie tutaj dzieje. Pierwszy szok juz minal, obecnie idac ulica nie czuje sie juz tak, jakbym znajdowala sie w innej rzeczywistosci. Moze nastepnym razem wrzuce choc kilka zdjec, chociaz tak naprawde trzeba tu byc i poczuc to wszystko, zeby byc w stanie sobie wyobrazic, co tak naprawde sie tu dzieje. A dzieje sie duzo, W Delhi na ulicach starego miasta trwa niekonczacy sie armageddon. Niewyobrazalny chaos, posrod ktorego wszystko ma swoje miejsce. Nie bede sie teraz rozpisywac, bo jestem w kawiarence internetowej, moze nastepnym razem napisze cos wiecej. W niedziele lub poniedzialek jade do Haridwaru, nastepnie do Rishikesh, a potem dalej na polnoc.
Pogoda nie jest tak straszna, jak sobie wyobrazalam przed przyjazdem tutaj, jedzenie jest pyszne, ale przez to, ze jest dosyc goraco, nie jemy zbyt wiele, poznalysmy duzo sympatycznych osob przez ostatnie kilka dni.
Pozdrowienia z upalnego Delhi, nastepnym razem odezwe sie pewnie z Haridwaru. Do uslyszenia