W końcu jestem spakowana, paszport i bilet bezpiecznie spoczywają w plecaku (tony innych rzeczy także;). Teraz pozostało położyć się spać choć na kilka godzin i z samego rana dojechać na lotnisko Chopina w Warszawie. Miejsce przedwyjazdowego stresu zastąpiło zmęczenie, ale i radość (choć podejrzewam, że nie bez znaczenia jest to, że w końcu udało mi się uporać z Bałaganem, który przez ostatni miesiąc bez przerwy zjawiał się wszędzie tam gdzie chwilę wcześniej byłam ja;).
Już tylko jakieś 20 godzin i nareszcie będę w Indiach;p. Oczywiście najbardziej nie mogę się doczekać tego całego jedzenia, którym już niedługo będę się objadać :D
Następnym razem będę pisać już z Delhi:)